Dwie znakomite pisarki Gabriela Gargaś i Anna Matusiak, prywatnie przyjaciółki,  postanowiły połączyć siły i napisały wspólnie książkę. Ale jaka to książka!

Zapytane dlaczego i skąd taki pomysł odpowiedziały:

„Chciałyśmy dać kobietom prawdę, ale nie odzierając ich jednocześnie z marzeń o tym, by dążyć w życiu do czegoś więcej. Każda z nas ma wady. Każda z nas się czegoś boi. Żadna z nas nie jest idealna. I nie ma idealnych facetów, których jedynym życiowym celem będzie dawanie nam radości, satysfakcji, luksusów i orgazmów życia…

Ale to nie znaczy, że nie powinno się powalczyć. O siebie. O szczęście. O lepsze jutro. O to, żeby żyć, a nie jakoś przeżyć to życie…”

ANTYerotyk to książka, na którą czekały tysiące kobiet!

Dwie pisarki i dwie przyjaciółki.
Kama – wyzwolona singielka, korzystająca z uroków życia i mężczyzn imprezowiczka, ale tak naprawdę szukająca prawdziwej miłości
Pola – mężatka z dwójką dzieci, w pozornie idealnym związku, w który już dawno wkroczyła rutyna i nuda  –postanawiają napisać wspólnie erotyk, bo, jak wiadomo, erotyki są w cenie, a one chcą w końcu wydać bestseller. Okazuje się jednak, że praca nad książką wcale nie jest taka łatwa…
Losy przyjaciółek przeplatane z losami stworzonych przez nie bohaterów tworzą rollercoaster emocjonalny. Na kartach powieści łatwo było im opisać ideał – dobrego, wrażliwego, męskiego faceta, z którym uprawia się nieziemski seks  – ale co innego znaleźć takiego mężczyznę w rzeczywistości.
Czy Pola zacznie od nowa? Czy Kama znajdzie miłość? Czy dziewczyny napiszą hit?

Czy rzeczywistość okaże się tak kolorowa, jak w ich marzeniach i snach? 

Fragment książki ANTYerotyk

*

„To strata czasu – pomyślała Kama. – To cholerna strata czasu”.

Wiedziała to już dwie godziny temu, ale teraz była o tym święcie przekonana. Czekała tylko na telefon od Poli, której wysłała esemesa z prośbą o ratunek. Gdzie ona się, do cholery, podziewała? Pewnie jak zwykle odłożyła gdzieś komórkę i nie widziała wiadomości od przyjaciółki.

Dzisiejsza randka okazała się prawdziwą katastrofą.

Makler giełdowy, przystojny, oczytany, znający się na modzie mężczyzna, odgarniał do tyłu włosy i spoglądał na nią powłóczystym spojrzeniem. Pierwsze wrażenie, jakie wywarł na Kamie, przypominało „wow”, ale potem była już tylko równia pochyła. Facet miał tak rozdmuchane ego, że Kama zastanawiała się, jakim cudem pomieścili się w trójkę przy stoliku: ona, on i jego ego. Dominico, bo tak miał na imię, był przebrzydłym chwalipiętą, który chełpił się swoim stylowym apartamentem na Starówce, akcjami, które ulokował na giełdzie,

inwestycjami w bitcoiny i…

– I u mnie wszystko tutaj gra. – Przewrócił oczami i skierował wzrok na dół.

– Co gra? – Kama początkowo nie zrozumiała aluzji.

– No… – zrobił wymowną pauzę – na dole wszystko gra.

Czy on mówił o tym, o czym ona myślała? Nie, nie była onieśmielona, raczej chciało jej się śmiać. I robiła wszystko, by nie parsknąć niepohamowanym śmiechem.

– To chyba dobrze – stwierdziła, przygryzając język.

– Kobieto, dobrze to poczujesz za jakieś… – spojrzał na swój wypasiony zegarek – dwie godziny.

– Polemizowałabym – powiedziała. Nie była pruderyjna, czasami wręcz zbyt szybko puszczały jej hamulce, ale tylko z facetem, który ją uwiódł. A ten tutaj ze sztuką uwodzenia miał ewidentnie na bakier.

– Będziesz prosiła o więcej. Będziesz jęczała i…

Kelnerka postawiła przed nimi dania. Kama wzięła tylko sałatkę, a jej współtowarzysz wbił nóż i widelec w krwisty stek.

– Lubię takie krwiste mięcho – zakomunikował.

„Jezuuu… – jęknęła w duchu. – Jest gorzej, niż myślałam”.

– Moja mama… – zaczął mówić z pełnymi ustami – smaży mi takie steki.

– Mhm… – mruknęła pod nosem. Miała ochotę uciec.

Dominico przełknął kawał mięsa. Wypił kilka łyków wody, zagulgotał niczym stary indor, po czym kontynuował swój wywód:

– Gdy wali mi się świat, to z pomocą przychodzi mi mama. To moja najlepsza przyjaciółka.

– Mama?

– Mama. Co w tym dziwnego – obruszył się i lekko wydął wargi.

– Ja nie leciałam z każdym problemem do mamy, bo…

Nie dokończyła, ponieważ Dominico, Romeo z hiszpańskimi korzeniami, ciągnął:

– Będziesz musiała ją poznać…

**

Pola wróciła od Kamy kilka minut po północy.

Czuła, że jest pijana. Ba, była pijana, i to bardzo.

Prysznic tylko trochę jej pomógł. Chociaż świat wirował jej przed oczami, wbiła się w seksowny czerwony gorset, rodem z Moulin Rouge, który kupiła razem z Kamą. Przyjaciółka zakomunikowała jej, że wygląda jak rasowa sucz. Pola nie była pewna, czy to dobrze i czy to do końca jej styl, ale obiecała sobie, że tej nocy uwiedzie własnego męża. Włożyła pończochy i czarne szpilki, z błyszczącymi kokardkami, usta wypaćkała czerwoną szminką i ruszyła w stronę małżeńskiej sypialni. Chybotała się na boki, a szpilki rysowały podłogę. Czuła każdy zgrzyt i wyobrażała sobie te rysy na ich nowo wymienionym parkiecie. Kiedy jednak przypomniała sobie, ile za niego zapłacili, postanowiła zdjąć buty. Ruszyła dalej, boso, ale za to kręcąc zadkiem. Tak ponoć robią uwodzicielki.

A ona tej nocy czuła się niczym bogini seksu, mimo że ten przeklęty gorset uwierał ją okrutnie. Szła na wdechu, delikatnie tylko wypuszczając powietrze. Niech jej mąż nie myśli, że jest tylko matką, żoną, kucharką, opieraczką, szefową, która nadzoruje plan dnia dzieci i szanownego małżonka, ona jest też…

„Kurwa mać!” – zaklęła w duchu, bo w drodze do małżeńskiego łoża przywaliła stopą o szafkę. Przez chwilę nie czuła dużego palucha u nogi. Rozmasowała go dłonią, po czym szła dalej. Co tam palec, kiedy w łóżku, ich wspólnym łóżku, chrapał on. Jej mąż, od niemal dwóch dekad. Kroczyła, wymachując na lewo i prawo biodrami. Doszła do łoża małżeńskiego. Kto do cholery wymyślił tę nazwę? Małżeńskie łoże już samo w sobie sprawiało, że temperatura opadała i się wszystkiego odechciewało.

– Hej, słodziaku, kociaku, tygrysie… – zaczęła, wdrapując się niezdarnie do łóżka.

Artur nic. Chrapnął tylko. Pola zapaliła lampkę i powtórzyła:

– Hej, słodziaku, kociaku, tygrysie… – mówiła głośniej i dobitniej.

Artur otworzył oczy i poderwał się na równe nogi.

– Jezuuu – jęknął, wgapiając się w Polę.

– Cooo?

– Ale mnie wystraszyłaś.

Pola wygięła plecy w łuk, wysunęła prawą nogę w jego stronę. I choć pończocha zsunęła jej się do połowy łydki i wyglądało to komicznie, nie zamierzała bawić się w ceregiele i zajmować takimi detalami. Wbiła wzrok w męża.

– Hej. – Wzięła pasmo włosów w dłoń i nakręciła je na wskazujący palec.

– A tobie co?

– Jestem tu po to…

– Upiłaś się.

– Chodź tutaj i mnie przeleć.

– Pola, daj spokój. Czy zawsze, kiedy chodzisz do

Kamy, musisz wracać nawalona?

– Wypiłam trochę wina i chcę się kochać z mężem. Co w tym złego?

– A ja chcę się wyspać. Dzisiaj, jakbyś nie wiedziała, dopinałem kontrakt z Koreańczykami. To był ciężki dzień. Moja pracująca sobota. To ja zorganizowałem mamę do opieki nad dzieciakami, bo ty poszłaś się nawalić do koleżanki.

Pola spojrzała na Artura i zachciało jej się płakać.

***

Rodzice jej takiego przykładu nie dali, a bardzo nie chciała zwątpić i uznać, że się nie da… Krzysztof był ostatnią osobą przed Łukaszem, której dała szansę na wielkie uczucie. Ale i ten okazał się oszustem bez uczuć. Człowiekiem raniącym nie tylko ją, ale również inne kobiety w swoim życiu. Dla zabawy? Cholera wie…

A po odrzuceniu przez Łukasza, w którym zakochiwała się najostrożniej – uznała, że dziewczyny ze szkoły miały rację. Szkoda życia na czekanie. Póki ciało jeszcze w miarę młode i energia do zabawy jest – będzie korzystać z życia, ile wlezie. I nawet nie zada sobie wiele trudu, by zapamiętywać imiona chłopaków, z którymi się spotykała w jednym celu. Najlepiej też, żeby wyszli od razu po, bo nie chciało jej się bawić w jakieś śniadanka i kurtuazje. Miał przyjść, zrobić swoje i wyjść.

Otrzeźwił ją dopiero trójkąt z Markiem i Alicją. Co prawda mieli inne imiona, ale te nadała bohaterom, z którymi seks uprawiała jej bohaterka Liliana, więc niech tak zostanie. Po tej nocy usłyszała głos w swojej głowie. Ale nie szept. To było darcie się na pełnej petardzie:

„Co się stało z dziewczyną, którą byłaś? Z tą, która wierzyła w miłość! Która chciała kochać i być kochana! Oszalałaś! Chcesz, by twoje ciało stało się powłoką dla pustki?”. Tak. Dokładnie takiego sformułowania użył głos w jej głowie. CIAŁO – POWŁOKA DLA PUSTKI. A przecież wierzyła, że dla duszy. Chodziło o miłość. O sens życia. Bo przecież jesteśmy na tym świecie po coś więcej, niż tylko jedzenie, spanie, praca, czynności fizjologiczne i tak dalej. I wtedy też dotarło do niej, że woli być sama, niż szukać na siłę. To dlatego odważyła się namawiać Polę, by dała szansę mężowi. To dlatego starała się ją motywować do tego, by zawalczyła jednak o szczęście. Bo Kama miała świadomość, jakim szczęściem jest posiadanie rodziny. Jakim cudem jest pokochanie drugiego człowieka z wzajemnością na tyle silną, by pokonywać przez lata różne trudy – również te wynikające ze wzajemnego dojrzewania. Człowiek się zmienia. Znaleźć kogoś, kogo zmiana zechce współgrać z naszą zmianą, to naprawdę coś. Pamiętała przecież, że się kochali. Że byli sobie naprawdę bliscy. To nie było jej wyobrażenie o miłości, ale prawdziwy obrazek z życia przyjaciół. Nie ten wyidealizowany. Wrzucony na Fejsa i Instagram. Prawdziwy.

Myślała o tym wszystkim i nagle go zobaczyła. Wysiadał z samochodu. On jej jeszcze nie widział, ale zmierzał w kierunku drzwi wejściowych do przychodni.

Przez szybę patrzyła na niego i ogarnęło ją tak ogromne poczucie więzi z tym człowiekiem… Tak ogromne.

ANTYerotyk

Fot. Materiały prasowe

Informacje wydawnicze

ISBN:                            978-83-8310-465-2
Cena:                            49,90 zł
Ilość stron:                 296
Oprawa:                      miękka ze skrzydełkami
Format:                       135 mm x 215 mm
Premiera:                   17.05.2023 (książka, audiobook, e-book)