30% społeczeństwa z ryzykiem „long covid” to nowa faza pandemii, wcale nie mniej groźna dla naszego zdrowia. Jakie konsekwencje w tym kontekście ma brak testowania i centralnego rejestrowania wyników zakażeń COVID-19? – komentarz prof. dr hab. n. med. Michał Witt dyrektor Instytutu Genetyki Człowieka PAN w Poznaniu.

Od kilku tygodni obserwujemy zwiększoną liczbę zakażeń na COVID-19. Ponad dwuletnie doświadczenie pandemii pozwala nam rokować, że sytuacja będzie się szybko zmieniać, co jest związane z powrotem dzieci do szkół, studentów na uczelnie, pracowników do biur i dłuższym przebywaniu w zamkniętych przestrzeniach, a także naturalnym spadkiem odporności zbiorowej. Nie ma tu sensu cytowanie aktualnych liczb zachorowań podawanych przez Ministerstwo Zdrowia, gdyż mają się one nijak do rzeczywistej sytuacji. Od kiedy (po 28 marca 2022) wycofano obowiązek testowania i przestał działać elektroniczny system rejestracji zachorowań, nie mamy wiarygodnych danych dotyczących rozwoju pandemii w naszym kraju. Liczby podawane przez Ministerstwo to obecnie niewielki procent wszystkich zachorowań.

Profesjonalne laboratoria takie jak nasze Innowacyjne Centrum Medyczne przy Instytucie Genetyki Człowieka PAN przez cały czas trwania pandemii oprócz regularnego diagnozowania 7 dni w tygodniu, wykonywało z własnej inicjatywy badania sekwencjonowania pobranych próbek, by szybko i bardzo dokładnie informować o nowych wariantach i mutacjach wirusa, a także o niepokojących wzrostach zachorowań np.: w wyniku sekwencjonowania próbek z dodatnim wynikiem na dzień 10.01.2022 r. wykazaliśmy, że częstość zakażeń wirusem SARS-CoV-2 wariant B.1.1.529 w Wielkopolsce stanowiła około 63 %, co oznaczało 10-krotny wzrost w ciągu 2 tygodni! Alarmowaliśmy wtedy o nadchodzącej fali zachorowań z tym właśnie wariantem. Regularnie także raportowaliśmy do międzynarodowej bazy GISAID (Global Initiative on Sharing Avian Influenza Data). Dla przypomnienia, dzięki sekwencjonowaniu, laboratorium w Innowacyjnym Centrum Medycznym przy IGC PAN jako pierwsze wykryło Omikrona w Wielkopolsce, regularnie informowało opinię publiczną o kolejnych mutacjach, często wyprzedzając dane Ministerstwa Zdrowia. W grudniu 2021 pobieraliśmy aż 30% wszystkich próbek ze skierowań NFZ w Wielkopolsce, co dawało nam możliwość diagnozowania stanu epidemii dla populacji całego kraju.

Dziś przy braku obowiązku diagnozowania, nasze laboratorium wykonuje bardzo małą liczbę testów, na które zgłaszając się osoby z własnej inicjatywy, głównie chcące potwierdzić wcześniej pozytywny wynik w teście aptecznym. To tak niewielka liczba, że nie mamy jako ICM szansy wykonania sekwencjonowania, bo próba z danego dnia nie będzie reprezentatywna. Co to oznacza? Jako naukowcy nie mamy narzędzi, by monitorować przebieg pandemii, obserwować jak wirus mutuje, z jakim wariantem mamy obecnie do czynienia. Takie informacje są niezbędne do opracowania strategii walki z wirusem i planowania działań z wyprzedzeniem co najmniej kilkutygodniowym, co w kontekście powrotu do szkół i okresu jesienno-zimowego ma duże znaczenie. Można byłoby zaplanować, chociażby liczbę miejsc w szpitalach, która będzie potrzebna dla pacjentów z COVID-19 w najbliższych miesiącach.

 Zbicie termometru nie oznacza, że pacjent nie ma już gorączki, a problem sam się rozwiązał. Brak wiarygodnych i pełnych danych, cofa nas do wiedzy z początku pandemii, gdzie skazani byliśmy na pełne radosnej improwizacji działania „z dnia na dzień”. Dziś wirus, dzięki odporności zbiorowej – częściowe zaszczepienie społeczeństwa plus przechorowania – jest mniej agresywny, powoduje mniejszą ilość hospitalizacji. Mówię dziś, bo sukcesywnie tracimy już naszą wypracowaną odporność. Szczepienia chroniły nas skutecznie przez średnio 6 miesięcy, a dziś większość z nas ostatnią dawkę przyjęła rok temu lub wcześniej. Propagowanie szczepień ciągle wydaje się pozostawać daleko w tyle za autentyczną społeczną potrzebą, czy raczej koniecznością, w tym zakresie.

Nie zapominajmy, że niezależnie od przebiegu samego zachorowania – łagodnego czy ostrego, aż 30 % osób dotkniętych jest ryzykiem poważnych powikłań: tzw. „long covid” to ponad 200 różnorodnych objawów pochodzących praktycznie ze wszystkich układów, najsilniej z nerwowego, oddechowego, krwionośnego mogących obciążać nas przez wiele miesięcy po infekcji. Pomoc tym pacjentom wymaga specjalistycznych terapii, zabezpieczenia miejsc do badań i rehabilitacji, specjalistów i środków do przeprowadzenia rekonwalescencji. W tym kontekście walka z COVID-19 wcale się nie zakończyła, wchodzimy w kolejną fazę, równie niebezpieczną dla naszego zdrowia, jeśli nie jest szybko i skutecznie zdiagnozowana. Bez powszechnego, dobrze zorganizowanego testowania nie będziemy w stanie tego zrobić.