Ona i on, razem od siedmiu lat. Wspólne mieszkanie, kot i kolekcja widokówek z dalszych i bliższych podróży. Wspólni znajomi, ale nikt naprawdę bliski. Power couple. Wzór i powód do zazdrości dla tych, którzy stoją z boku. Ideał związku: wszędzie razem, zawsze uśmiechnięci i wpatrzeni w siebie. On w nią nawet bardziej. Zawsze za rękę, połączeni mocnym uściskiem. Zbyt mocnym. Ale o tym nikt nie wie.

Ta historia zdarza się bardzo często. Na pewno macie lub mieliście wśród znajomych taką parę, która długo uchodziła za wzorcową, kochającą się. Ich miłość zdawała się niezniszczalna. Na końcu ktoś jednak odszedł i obnażył smutną, ciężką prawdę o tej relacji. Prawdę niewygodną i zaskakującą. Dla niektórych tak bardzo, że postanowili ją wypierać. Stanąć po stronie oprawcy, nie ofiary. Zresztą – jakiej ofiary, skoro nie widać nawet siniaków?

Na początku, wiadomość o rozstaniu zaskakuje. Jak to możliwe? Odeszła? Przecież on ją tak bardzo kochał? Poznała kogoś? Za dobrze jej było?

Nikt nie wie, że jej odejście okupione jest olbrzymim, niewyobrażalnym wręcz wysiłkiem emocjonalnym. Nikt nie rozumie, że z tego związku będzie podnosiła się miesiącami, o ile nie latami. Nikt nie uwierzy jej od razu. Dlaczego? Bo przecież nic wcześniej nie mówiła, nie skarżyła się. Wolała snuć bajkę o idealnym partnerze i o szczęściu we dwoje i przekonywać innych, jak wspaniałe jest jej życie u jego boku. Tkwiła w zamkniętym kole toksycznego związku, w którym miłość i poczucie lojalności wobec partnera miesza się ze strachem, wstydem i frustracją.

Nie, nie musiała to być przemoc fizyczna. Może chodziło o tę psychiczną, którą najtrudniej pokazać innym. O słowa, które ranią do żywego, ale padło ich już tyle, że zaczynasz wierzyć: jesteś zbyt wrażliwa, przesadzasz, to jest norma. O odbierane ci krok po kroku poczucie wartości i zamykanie w złotej klatce. O szantaż: dam ci wszystko, ale jesteś mi winna niepodważalną lojalność (przy czym jego definicja lojalności oznacza po prostu niemówienie o tym, jak traktuje cię za zamkniętymi drzwiami). O ograniczenie twojej relacji ze wszystkimi, którzy są dla ciebie ważni. I o zabieranie ci przestrzeni do życia. O wstyd, zagubienie, lęk i poczucie bezsilności. Bo nieraz wydawało ci się, że będziesz tak żyć już zawsze. Tymczasem, udało ci się przerwać to błędne koło. Jesteś silna, jesteś dzielna. Nie skupiaj całej swojej energii na tym, by wytłumaczyć innym, co się właściwie stało. Przyjdzie na to czas. Teraz pomyśl o sobie.

Jak przerwać zaklęte koło toksycznego związku

Wsłuchaj się w swoje emocje

Nie tłum lęku, który odczuwasz, gdy zostajecie sami i boisz się tego, co za chwilę usłyszysz. Czy w głębi serca naprawdę czujesz, że bez niego/niej nie dasz rady? Czy uważasz, że słowa krytyki skierowane pod twoim adresem są zasłużone? Czy identyfikujesz się ze wszystkim, co on/ona o tobie mówi (chodzi również o rzeczy pozytywne)? Czy w głębi duszy uważasz, że twój partner naprawdę dobrze cię zna i zależy mu na twoim szczęściu?

Przypomnij sobie kim byłaś/byłeś wcześniej

Zanim pojawił się ten związek miałaś/miałeś własne, osobne, inne życie. Ono nie było gorsze, a ty nie byłeś gorszą osobą. Wszystkie twoje osiągnięcia i doświadczenia są ważne i wartościowe. Ty masz swoją wartość.

Przerwij zmowę milczenia

Wiem, że się wstydzisz, że jest ci ciężko, że się boisz. Teraz jednak potrzebujesz pomocy. Jeśli czujesz, że twój partner robi lub mówi rzeczy, które sprawiają, że czujesz się niekomfortowo, zle lub tak, jakby najbliższa osoba chciała cię zranić czy poniżyć, nie uciekaj, nie chowaj się – reaguj. Powiedz wprost, że nie życzysz sobie, by tak cię traktowano. Zwierz się przyjacielowi lub komuś z rodziny. Przestań za wszelką cenę bronić partnera i tłumaczyć jego zachowanie. Odbuduj swoje granice.

Odetnij się emocjonalnie

Najtrudniejszy i najbardziej kluczowy etap odchodzenia z toksycznego związku to właśnie ten moment: chwila, w której musisz dać pokierować swoim działaniem głowie, a nie sercu. Pewnie wciąż kochasz, a może kieruje tobą lęk przed samotnością… Nie ma to teraz znaczenia. Ważne, by postawić siebie na pierwszym miejscu, by pomyśleć o swoim zdrowiu psychicznym i o bezpieczeństwie.

Jeśli tego potrzebujesz, proś o pomoc

Tu nie ma miejsca na wstyd. Walczysz o siebie, o odzyskanie równowagi psychicznej. Rozmawiaj o swoim problemie, znajdź kogoś, kto był tam, gdzie ty teraz jesteś. Uwierz w to, że są osoby, którym na tobie zależy.

Ona. Sama od siedmiu miesięcy. Jeszcze nie jest szczęśliwa, ale wreszcie zaczyna odczuwać spokój. Kiedyś będzie gotowa na inną, dobrą miłość. Teraz uczy się na nowo kochać siebie.