Pandemia uświadomiła, że konieczna jest edukacja społeczeństwa, jeśli chodzi o naukę i zdrowie. Dezinformacja przyczyniła się do konfliktów, burzliwych dyskusji na temat szczepień – uważa prof. Wojciech Szczeklik ze Szpitala Wojskowego w Krakowie.

W marcu upłyną dwa lata od ogłoszenia pandemii COVID-19. Dla całego społeczeństwa to były bardzo trudne dwa lata – niezależnie od wykonywanej pracy. Jeżeli chodzi o zawody medyczne, to faktycznie kosztowało nas to wszystkich bardzo wiele poświęceń. Dla mnie, w ciągu 20 lat pracy, to były najtrudniejsze, najgorsze dwa lata, jeśli chodzi o zmęczenie, wyczerpanie” – ocenił w rozmowie z PAP prof. Wojciech Szczeklik, kierownik Kliniki Intensywnej Terapii i Anestezjologii w Wojskowym Szpitalu w Krakowie, profesor Collegium Medicum UJ.

Jego zdaniem pandemia uświadomiła, że konieczna jest edukacja społeczeństwa jeśli chodzi o naukę i zdrowie; trzeba też przystępniej przedstawiać wiedzę naukową. Przekazy medyczne, naukowe – według lekarza – dla znacznej części społeczeństwa były niezrozumiałe. „Tu na pewno naukowcy, medycy powinni bić się w pierś” – powiedział profesor. W jego ocenie, dezinformacja w znacznym stopniu przyczyniła się do konfliktów, burzliwych dyskusji na temat szczepień (m.in. pomiędzy proszczepionkowcami, a antyszczepionkowcami – PAP).

W ocenie prof. Szczeklika do wybitnych osiągnięć ostatnich dwóch lat należy zaliczyć szybkie przygotowanie skutecznych szczepionek przeciwko COVID-19.

Niemniej jednak z negatywnymi skutkami pandemii będziemy – zdaniem lekarza – mieć do czynienia jeszcze przez wiele lat. Chodzi o dług zdrowotny, czyli zaniedbanie chorób innych, niż covid. Długotrwałe efekty zdrowotne mieć będzie również przechorowanie covid (tzw. long-covid).

Według prof. Szczeklika optymistyczny scenariusz na najbliższe miesiące jest taki, że odporność zbudowana w ciągu dwóch lat – dzięki szczepionkom i przechorowaniom – sprawi, że covid zamieni się w chorobę endemiczną, tak jak np. grypa występującą w określonym regionie, a nie w całym kraju czy na świecie.

Pesymistyczny scenariusz to, zdaniem profesora, pojawienie się na jesieni kolejnego wariantu koronawirusa – równie lub bardziej zakaźnego i powodującego cięższe objawy. „To realne, bo wraz z taką ilością zakażeń, jaką obserwujemy, równocześnie dochodzi do wielu mutacji. Jeżeli na skutek mutacji dojdzie do powstania wariantu bardziej zakaźnego, powodującego ciężkie objawy, to będziemy mieć duży problem” – ocenił prof. Wojciech Szczeklik.

Zgodnie z danymi Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa na świecie odnotowano ok. 418 mln przypadków COVID-19, zmarło 5,85 mln chorych.(PAP)

Autor: Beata Kołodziej

bko/ mir/
Źródło: https://naukawpolsce.pap.pl/