W życiu codziennym stykamy się z coraz bardziej estetycznym jedzeniem i serialami – niektóre z nich można wręcz określić mianem dzieł sztuki. O tym m.in., czym takie doświadczenie różni się od wizyty w muzeum czy galerii opowiada w rozmowie z PAP dr Adam Andrzejewski, filozof z Uniwersytetu Warszawskiego.

Ostatnie lata to czas renesansu zmysłów smaku, zapachu i dotyku. Do tej pory ze sztuką łączono doświadczenia związane ze wzrokiem i słuchem. Tymczasem w przypadku skomplikowanych form gastronomicznych zmysły zapachu i dotyku mają równie ważną rolę, jak te dwa tradycyjnie „uprzywilejowane zmysły” – przekonuje w rozmowie z PAP dr Adam Andrzejewski z Wydziału Filozofii i Socjologii UW.

Naukowiec zajmuje się filozoficzną estetyką codzienności i filozofią kultury popularnej – za swoje dotychczasowe dokonania został laureatem tegorocznej Nagrody Naukowej „Polityki” w dziedzinie nauk humanistycznych. Badacz przygląda się estetycznym aspektom w życiu codziennym z wyłączeniem sztuki i przyrody.

„Takie doświadczenia jak spacer, sprzątanie czy gotowanie można traktować w kategoriach doświadczeń estetycznych” – przekonuje dr Andrzejewski. W swoich badaniach filozof skupia się na serialach i jedzeniu.

„I jedzenie, i seriale są obecnie częścią naszej nowoczesnej codzienności. Zanim podejmiemy decyzję dotyczącą posiłku – zastanawiamy się nad tym, co jemy, z jakich składników się powstało. Jedzenie nie jest dłużej tylko automatyczną, nieistotną czynnością. Wysublimowane dania trafiły pod strzechy dzięki licznym programom o tematyce kulinarnej” – opowiada naukowiec.

Podobnie jest z serialami – 20 lat temu były to, najczęściej, proste i siermiężne opery mydlane, a teraz skomplikowane produkcje, które oglądamy namiętnie, a potem dyskutujemy o nich w gronie znajomych – zwraca uwagę naukowiec.

Seriale podzielają pewne elementy codzienności – mają odcinkową, sekwencyjną strukturę. Na kolejne części widzowie oczekują z niecierpliwością. Są zdarzeniem codziennym, powtarzalnym, a więc można zaliczyć je do doświadczenia codzienności. Ich sekwencyjność powoduje, że może utożsamić się z wybranym bohaterem i jego losami. Tym samym wpisuje się w rytm naszego życia. Na swój sposób dorastamy z naszym bohaterem. Dr Andrzejewski przygląda się ich wizualnej formie, ale zwraca też uwagę na to, że niejednokrotnie podejmują skomplikowaną tematykę – przemoc, imigracja, wykluczenia, mniejszości etnicznych – która budzi duże zainteresowanie.

„To atrakcyjność nie tylko na poziomie wizualnym, która jest warunkiem wstępnym. To, co decyduje o sukcesie, to oryginalność ujęcia tematyki” – uważa filozof.

Na przykład w produkcji „Hannibal” zwraca uwagę na przeestetyzowanie pożywienia – mimo że w dość makabrycznym kontekście, bo główny bohater ceni mięso ludzkie.

„Zmysły zapachu i smaku stają się zmysłami estetycznymi na równo ze słuchem i wzrokiem. Powoli doceniamy ich funkcje w życiu codziennym” – dodaje. Jedzenie – w jego opinii – nie ma tylko zaspokajać potrzeby fizjologiczne, ale ma być teraz źródłem przyjemności estetycznej i intelektualnej.

Nie zagraża nam zjawisko przeestetyzowania – cały świat jest za mało estetyczny – uważa filozof. Zastrzega, że nie należy spłycać definicji określenia tego, co jest lub nie jest estetyczne. „Tu nie chodzi o doświadczenia +powierzchni+. To, co estetyczne nie musi być wcale płytkie. Może być powiązane z innymi wyborami i wartościami” – wyjaśnia naukowiec. Jako przykład podaje piękny, zielony wystrzyżony trawnik. Sam w sobie jest atrakcyjny wizualnie, ale stoją za tym pewne, mało estetyczne konsekwencje, jak duże zużycie wody czy środków chemicznych. „To, co estetyczne, nie jest niewinne” – dodaje.

W przypadku doświadczeń estetycznych w galerii czy w muzeum zwiedzający są specjalnie do tego momentu przygotowywani – sale są „izolowanymi” miejscami, w których można się skupić tylko na danym dziele. W życiu codziennym jest w pewnym sensie trudniej dostrzec estetykę lub jej brak, gdyż atakują nas różne bodźce. Piękna na co dzień doświadcza się inaczej, zresztą dużo rzadziej, niż w galeriach – uważa filozof.

Dlatego jedno z postawionych pytań zadanych przez badacza brzmi: Czy własności estetyczne charakterystyczne dla codzienności są inne od tych przypisanych dziełom sztuki czy krajobrazom? „Tak, a przynajmniej do pewnego stopnia” – uważa naukowiec. Zwraca jednocześnie uwagę, że tradycyjna estetyka filozoficzna, skupiająca się badaniu dzieł sztuki i natury, jest pozbawiona narzędzi do analizy estetycznego wymiaru codzienności, w tym także pewnych własności estetycznych.

„Przykładowo, dzieła sztuki są postrzegane jako przedmioty, które, na ogół, np. podlegają złożonej interpretacji, są stworzone przez konkretnego artystę czy też są doświadczane w pewien zinstytucjonalizowany sposób, tj. jako sztuka. Estetyczne własności w codzienności, takie jak +czystość+, +porządek+, +nieporządek+, +brud+, +schludność+ są w perspektywie filozofii sztuki traktowane, jako coś trywialnego i jedynie powierzchniowego, czyli niemającego głębszego znaczenia” – opowiada filozof.

W ocenie dr. Andrzejewskiego wbrew pozorom własności codzienności są „dosyć złożone”, gdyż ich znaczenie zależy od skomplikowanego systemu wartości i zasad wyznawanych przez jednostkę bądź całe społeczeństwo. Jeśli chodzi o estetykę natury, to jest ona bliższa codzienności niż sztuka – uważa naukowiec. „Dzieje się tak dlatego, że w czasie jej podziwiania docenia się wagę innych zmysłów niż wzrok czy słuch. „Mówimy wtedy, na przykład o czymś, co jest nazywane +krajobrazem zapachowym+ danego miejsca” – dodaje.

Dr Andrzejewski zwraca uwagę, że badanie estetyki codzienności jest młodą dyscypliną, która dopiero się rozwija. Na razie zamyka się w kilkudziesięciu artykułach i zaledwie paru książkach. Kluczowym problemem na ten moment jest wypracowanie narzędzi teoretycznych, które pomogą w zgłębianiu zagadnienia. „Jesteśmy w tyle za antropologami i etnologami, dla których badanie codzienności jest chlebem powszedni. Pora nadrobić tę lukę w dziedzinie filozofii” – kończy naukowiec.

PAP – Nauka w Polsce

szz/ agt/

Źródło: https://naukawpolsce.pap.pl/