Zaglądam w lustro i widzę ją. Tę cienką, smukłą ryskę nad brwią. Nie jestem pewna, czy była tam wczoraj, nie wiem, czy widziałam ją już tydzień temu. Czy zmarszczki powstają z dnia na dzień? Rozum podśmiewa się ze mnie: A czego się spodziewałaś, tuż po czterdziestych urodzinach? Ale serce nie zaprzecza, nie wypiera się tej zmarszczki. No skoro już jest, to trzeba ją przywitać i pokochać, prawda?

Moja mama miała w pracy koleżankę, która szczyciła się gładką cerą przez długie lata. Coś za coś. Jej twarz, wiecznie młoda i szlachetna, nie wyrażała prawie żadnych uczuć. Nie uśmiechaj się! – zwracała uwagę młodszym koleżankom – Od uśmiechania się robią się fałdy przy nosie. I bruzdy przy górnej wardze. Nie marszcz się, nie zamyślaj, bo stracisz kontrolę nad swoją mimiką. Nie czuj, nie reaguj, nie przeżywaj!

Sama nie wiem, jak jej się udało przez tyle lat kontrolować ekspresję twarzy. A co z relacjami z innymi ludzmi? Czy, kłócąc się z bliską osobą, ani na chwilę nie straciła panowania nad mięśniami wokół oczu? Czy przytulając bratanicę, nigdy nie uśmiechnęła się szeroko, tak, że tuż przy ustach pojawiły się dwie kreseczki? Czy tracąc ukochaną mamę, nie wylewała łez, zaciskając powieki?… A może poznała sekret wiecznej młodości?

Pamiętacie taki film „Ze śmiercią jej do twarzy”? W pogoni za gładką, jędrną skórą i młodym wyglądem, Goldie Hawn i Meryl Streep sięgnęły nawet po magiczny eliksir… A w finałowej scenie dogryzały sobie kłócąc się o to, która pierwsza będzie „reperowała” kostium (czyli skórę) drugiej. Bo zatrzymać młodość, to żyć naprawdę… Serio?

Czy zmierzamy w tym samym kierunku?… Czy też może, jesteśmy coraz mądrzejsi, coraz mniej boimy się czasu, a coraz bardziej skupiamy się na akceptacji tego, co nieuchronne? Z wiekiem to i owo przesuwa się w dół, kąciki ust i oczu rysują się mocniej. Nos jest jakby dłuższy albo bardziej okrągły… Co z tego? Czy to inni my, ukryci pod nieco bardziej wyostrzonymi rysami twarzy, nieco szerszą talią?

Dbajmy przede wszystkim o równowagę w naszym życiu, tę, która mieszka w sercu i w głowie. To ona, wypisana na naszej twarzy, łagodzi oznaki mijających lat i zdarzeń. To ona daje nam pewność siebie, poczucie wartości i, wciąż niedocenianą, inteligencję emocjonalną. To na nadaje blasku naszym oczom.

Kochajmy to, kim się stajemy. Kochajmy to, co dał nam czas. To on, stawiając małe znaki na naszych ciałach, daje nam również życiową wiedzę, doświadczenia, których nie da nam najdroższy krem, ani medycyna estetyczna. Jasne, pięknie jest spojrzeć w lustro i zobaczyć młode, atrakcyjne ciało. Ale jeszcze piękniej jest zajrzeć głębiej i ujrzeć życiową mądrość i akceptację dla samej siebie.

Lubię moje zmarszczki. Nie szokują mnie, nie martwią. Nie bolą emocjonalnie. Cieszę się, martwię, śmieję i złoszczę… Tak jak żyję i oddycham. Te emocje, jak i trudne i piękne doświadczenia zostawiają swoje piętno na mojej twarzy. Tak samo, jak i na mojej duszy. Czy i ona dostała już kilku kurzych łapek?