Juliana nigdy dotąd nie aresztowano. Gdyby miał opisać swoje oczekiwania na podstawie zasłyszanych relacji, odbyłoby się to właśnie tak, w nieuporządkowanej i wybuchowej sekwencji: przekleństwa i wyzwiska; uderzenia rękojeściami pistoletów po całym ciele, zwłaszcza w czoło, kości policzkowe, ramiona, brzuch i jądra. Potem podeszwa buta – bieżnik nabrał pełno błota – wciskająca się w usta i policzek, uderzenia i przygniatanie pleców kolanem, ręce przyciskające tak mocno, jakby chciały go wprasować w ziemię, a wszystko spotęgowane przez zimno, suche i przenikliwe zimno, które wślizguje się między zęby, sprawia, że oczy łzawią i drętwieją uszy.

Julian rozluźnia mięśnie, zwiotczałe ramiona opadają mu jak pluszowej zabawce. Pozwala się zakuć w kajdanki, ręce trzyma na plecach.

„Pospieszcie się i skończcie”, chciałby powiedzieć policjantom. Chciałby się też uśmiechnąć, uświadomić im, jak niedorzeczna jest ta ustawka: on nigdy nie tknął swoich ofiar nawet palcem. Zawsze eliminował je z dystansu.

Chciałby otworzyć usta i to powiedzieć, ale jego popękane i krwawiące wargi zatyka dłoń w czarnej skórzanej rękawicy, która pachnie smażonym jedzeniem, dłoń, która zaciska się na jego szczękach i wydaje się, że zaraz wszystko przebije, wciśnie się między ciało i kości, wyrwie zęby i język, dotrze do gardła.

Dłoń, która jeszcze trochę, a go udusi. Ale w głębi ducha Julian czuje się tak, jakby policjanci przybyli, aby uwolnić go z udręki długiego oczekiwania.

Wokół niego dudnią urywane oddechy i nakładające się na siebie głosy, nazywające go skurwysynem, syczące, że spotkają go piekielne męczarnie, obiecujące, że jeszcze pożałuje, że wyszedł z kurewskiego łona swej matki.

Za dużo gadają i najprawdopodobniej nigdy nikogo nie zabili – uznaje Julian.

Niech sobie gadają i robią, co chcą. Wypluwa krew i soki żołądkowe, kręci mu się w głowie, chce usiąść. Pozostaje w pozycji leżącej z rękoma skutymi za plecami.

Policjanci wyglądają jak giganci zrzuceni na niego z kosmicznego statku.

Zamyka oczy i myśli o swojej mamie. Nie odzywał się do niej od tygodnia. Taka jest umowa. Dzwoni tylko on i tylko wtedy, kiedy może. Musi mu zaufać, po raz kolejny. Kobieta nie sprzeciwiała się, straciła go już zbyt wiele lat temu.

W ostatniej rozmowie telefonicznej – dzwonił z budki, żeby uniknąć podsłuchu – błagała go, żeby się ciepło ubierał, bo zimno, a przecież jako dziecko cierpiał na ból gardła.

Julian odpowiedział, że kupił wełniany szalik, taki, jakie ona robiła i owijała mu dwa razy wokół szyi, wiążąc z przodu na duży supeł. Wchodząc do szkoły, Julian nigdy nie mógł go od razu rozwiązać i mocował się z nim niezgrabnie. Koledzy dokuczali mu i pytali, czy chce się powiesić.

Nie odpowiadał.

Oprócz wiatrówki, której klapy zasłaniają świeżo ogoloną brodę, Julian ma na sobie niebieskie, spłowiałe na wysokości kolan dżinsy i czarne adidasy z trzema błękitnymi paskami.

Zanim wyszedł z mieszkania, wyszczotkował czubki butów, ubrudzonych zaschniętym błotem, które potem zebrał z białej kafelkowej podłogi za pomocą zmiotki i kartki papieru i wrzucił do kosza na śmieci pod zlewem.

Nie padało od dwóch tygodni, na całe miasto opadła pierzyna ciężkiego pyłu. Od paru minut temperatura zaczęła rosnąć w porównaniu z nocą, jest zaledwie jeden stopień powyżej zera.

Mimo to Zabójca nie nosi rękawiczek. Zakłada je tylko wtedy, gdy musi zabić, a nie kiedy musi się bronić przed czyhającym na niego niebezpieczeństwem w tych dniach czy też miesiącach, które upływają między kolejnymi zleceniami. Musi mieć wolne ręce, aby mogły jak najsprawniej chwycić pistolet i granat

Fragment książki „Zabójca”

Zabójca

Wydawnictwo W.A.B.
tłum. Tomasz Kwiecień

Prawdziwa historia Juliana Sinanaja – najbardziej tajemniczego przestępcy na świecie.

Andrea Galli, reporter czołowego włoskiego dziennika „Corriere della Sera”, rekonstruuje historię jednego z najbardziej tajemniczych płatnych zabójców na świecie, ukazując przy tym okrucieństwo reżimu i biedę w Albanii.

Julian Sinanaj, urodzony i wychowany w albańskich slumsach, był tak biegły w zacieraniu śladów, że Interpol nie zdawał sobie sprawy z tego, że szuka najgroźniejszego zabójcy w Europie, dopóki ten sam się nie przyznał do swoich zbrodni.

Zabił tak wielu ludzi, że nawet po aresztowaniu nie można było poznać dokładnej liczby jego ofiar. I nigdy się nie mylił. Szedł, strzelał i fotografował. Zawsze dokumentował morderstwa telefonem komórkowym, jako dowód dla klienta, że praca została wykonana.

Nie miał żadnych znaków szczególnych. Nikt nigdy nie dostrzegał jego obecności. Jego twarz była niezauważalna, jakby była przezroczysta. Schwytany w Albanii pod koniec 2018 roku, Sinanaj był wynajmowany przez przestępców, polityków, zwykłych obywateli i rosyjskie tajne służby, które nauczyły go „rzemiosła”. Jak sam twierdził, śmierci używał do „porządkowania świata”.

„Zabójca” to mocny, wstrząsający reportaż, który ujawnia kulisy globalnej polityki i portretuje fascynującą, ale jednocześnie przerażającą postać płatnego mordercy na szerokim tle społeczno-historycznym.

Książka jest dostępna na empik.com.